Julian Tuwim
Na wszystko jest sposób
(z rękopisów)

Wysoki Zarząd niniejszego Panopticum zatelefonował parę dni temu do dyrektora wielkiego przedsiębiorstwa chemicznego w sprawie zresztą nic nie mającej wspólnego z chemią ani z Tym Działem. Usłyszeliśmy uprzejmy i melodyjny głos sekretarki, wymieniający nazwę owego chemicznego przedsiębiorstwa. Na prośbę, aby nas połączyć z ob. dyrektorem, usłyszeliśmy pytanie:
- A kto mówi?
Wymieniliśmy nazwisko. Na to melodyjny głos zapytał:
- Kuzyn? Ale jakie nazwisko?
Wtedy powtórzyliśmy nazwisko. Melodyjny głos odrzekł:
- Nie rozumiem: Tuzin?
Odpowiedzieliśmy na to, że nie jesteśmy ani krewnym ob. dyrektora, ani żadną liczbą, i jeszcze raz powtórzyliśmy nazwisko.
- Rubin? - zapytał melodyjny głos. Zaznaczyliśmy na to, że nie jesteśmy również żadnym drogocennym kamieniem, i znowu wymieniliśmy nazwisko. Niezmienne melodyjny głos zapytał:
- Guzik?
- Nie, proszę pani - odrzekliśmy z niezrównaną galanterią i pogodą ducha - nie guzik. I już z góry pragnę zaznaczyć, że nie łubin, nie kulig, nie Rufin, nie kucyk, nie bucik, nie muślin ani nic w tym rodzaju, ale - (tutaj znowu wymieniliśmy nasze rodowe nazwisko). Tutaj melodyjny głos zaczął się niecierpliwić:
- Może pan będzie łaskaw p r z e l i t e r o w a ć.
- Jak, proszę pani? Przeli...?
- ...terować - odpowiedział głos - według imion.
- Jakich imion, proszę pani?
- Byle jakich. Pierwsze litery tych imion, kolejno przez pana wymawianych, dadzą pańskie nazwisko.
- Aha, rozumiem - odrzekliśmy. Tutaj zaczęliśmy się zastanawiać nad imionami, ale już przy pierwszym napotkaliśmy na nieprzezwyciężone trudności. Nawet Tadeusz nie przyszedł nam wówczas na myśl! - Z imionami, łaskawa pani - rzekliśmy - nie będzie w tej chwili łatwo, gdyż takowe wypadły mi z pamięci! - i w tej samej chwili genialna myśl rozświetliła mroki otępiałej naszej głowy!! - Czy wolno użyć innych słów, niekoniecznie imion? - zapytaliśmy sekretarkę dyrektora wielkiego przedsiębiorstwa chemicznego.
- Proszę - odrzekł ochrypły głos.
- W takim razie niech pani słucha: Tetramethylenediamina.
- Tak jest. Dalej.
- Umbelliferon.
- Tak jest. Pan mówi C9H6O3?
- Oczywiście.
- Dalej?
- Witamina B1.
- C12H18ON4SC2?
- Tak jest, łaskawa pani!
- Dalej! - Głos stawał się znowu coraz bardziej melodyjny i uprzejmy.
- Izohydroanisoina.
- A! Zwana inaczej dimethoxyhydrobenzoiną!
- Tak jest, urocza pani!
- Dalej.
- Metaformaldehyd, skarbie!
- Czyli polyoxymethylen, czy tak?
- Tak, luba! Tak, najdroższa! I koniec.
- No, to teraz wiem! Kolega chemik, prawda?
- Tak jest, ukochana - odrzekliśmy grobowym głosem...

"